sobota, 30 czerwca 2018

Życie jest pełne rozterek..


Ostatnio bije się z mylami, emocjami i marzeniami.
Nie zawsze to o czym marze idzie w parze z tym co w danym momencie chciała bym robić.
Jeste pełna pasji, hobby i talentów. chciała bym realizowac sie w stu procentach, tak bardzo chciała bym czuc te satysfakcję którą czułam kiedys przy tworzeniu, choc nie bylo latwo, czesto padałam z przemęczenia, to czułam ze istnieje, ze robie to co kocham tu i teraz.
A pozniej pojawily się dzieci..
Wyczekane , wystarane, dwoch chłopców mimo ze cale zycie marzyłam o córkach, przy pierwszym synu jakoś to przełknęłam, mąż byl szczesliwy i dumny, bardzo chciał syna, optymizm się udzielił, po za tym gdzies w tyle glowy serce podpowiadało ze przeciez jeszcze jeden bobas bedzie napewno wiec a nóż pojawi sie córeczka.
Zajscie w drugą ciąże kosztowalo nas wiele nerwów, badań, diagnozy, ale wkoncu się udało, i mimo ze serce łudziło się ze to moze byc córeczka.. rozum jakos gasił nadzeje, ja wiedziałam ze to chlopiec, do połowy ciazy doktor sugerował ze to dziewczynka, bałam się cieszyc, rozczarowanie bardzo gorzkie przyszlo na wizycie polowkowej, chlopiec, nie bylo wątpliwości.
Dwa tygodnie nie moglam dojsc do siebie, naprawde, plakalam nocami, mialam koszmary.
Ale z czasem pogodzilam sie z tym faktem, przyszedł na swiat drugi sliczny drobniutki chlopczyk, male usmiechniee sloneczko, moje drugie oczko w głowie i moj pępek swiata.
Moje serce wciąż marzy o małej dziewczynce, takiej trochę mnie, trochę męża, a rozum podpowiada ze nie dam rady, gdyby okazał się byc trzeci chlopiec, psychika by wysiadła.
Aktualnie nie moge poswiecic sie pasjom, nie moge robic tego co lubie, chlopcy na to nie pozwalają, nie czuje się do konca szczesliwa, nie czuje sie spelniona, wszystko zrobione na pol gwizdka, nic na sto procent, zawsze cos mi przeszkodzi.
i jak tu życ? jak byc szczesliwym?
mamy dwa lata by zdecydować czy będzie trzeci bobas, a moze zostawic wszystko losowi?
mamy tyle marzen , najgorze ze jedno drugie wyklucza, tkwie w chwilowym bezsensownym letargu.
echh...