wtorek, 26 sierpnia 2014

cry, cry , cry..

Chyba musze sobie ponazekac, popłakac, opuscic troche emocji, jestem ostatnio tak sflustrowaną osobą, pelną zalu, goryczy, niecheci do swiata.. do zycia, do wszystkiego.
Wczesniej moje zycie bylo jakies takie prostrze, teraz problemy się piętrzą jeden za drugim, chciala bym chociaz przez chwile zyc w spokoju.
Moja glowa jest pelna okropnych mysli, czarnych scenariuszy, zero optymizmu, wszystko na nie.
Nie chcialam juz tu wracac, w Polsce bylo mi tak dobrze tak lekko, tak normalnie, czulam sie normalnie, bylam w domu, miedzy rodzina, przyjaciolmi, miedzy 'swoimi'.
Bylo tak jak powinno byc, budziłam się rano piłam kawę , sprzatalam gotowalam, takie prozaiczne zajecia a dajace mi tyle spokoju tyle radosci tyle 'normalnego zycia'. Nawet wyjazd rowerem do sklepu po bulki byl dajacym radosc zajeciem..
Teraz muszę siedziec w wynajmowanym pokoju, gapiąc sie po scianach, czekajac az maż wroci z pracy, przez to ze mam ostatnio malo pracy 3-4 h dziennie powoli dostaje do glowy, wlascicielka domu spi w salonie przez co nie moge isc gotowac obiadu, nie chce jej budzic, bo salon polaczony jest z kuchnią, nie podoba mi się takie mieszkanie 'u kogos' czlowiek krepuje sie nawet pojsc sikac w nocy by nikogo nie pobudzic, inaczej bylo na naszym biurowym apartamencie , po 2 latach mieszkania  czulismy sie juz jak w domu, tak bardzo chciala bym tam wrocic...

Tak bardzo chciala bym wrocic do domu, do Polski, niech ten czas plynie szybciej..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz